— Ja panie.
— Za nim kazałem pana przywołać, dowiedziałem się w kancelarji o rodzaju pańskiego przewinienia. Jesteś pan oskarżonym w politycznych zawichrzeniach.
Ireneusz skinął głową potakująco.
— Jak wszyscy oskarżeni, mówił dalej młody adwokat, nie uważasz się pan za winnego?
— Tak jest, odpowiedział mechanik, jak wszyscy niesprawiedliwie posądzeni, a przekonani o swojej niewinności.
Henryk de la Tour-Vandieu spojrzał przenikliwie na mówiącego i dostrzegł w jego wzroku otwartość i szczerość .Ireneusz wydał mu się być sympatycznym człowiekiem, podobała mu się prostota jego odpowiedzi.
— Chcąc z pożytkiem poprowadzić pańską sprawę odrzekł, potrzeba mi poznać ciążące na panu podejrzenia. Muszę przeczytać akta dotyczące tej sprawy. Prawdopodonie zajmę się pańską obroną, lecz jest koniecznem ażebyś pan wyznał, mi prawdę, jasną, czystą prawdę.
— Panie!... zawołał mechanik, przysięgam, iż niemam nic do ukrywania.
— Nierozumiem adwokata, — mówił dalej Henryk, który wobec trybunału sędziów ucieka się do kłamstwa, w celu obrony swojego klijenta. Nie potrafiłbym nikogo przekonać nie będąc sam przedtem głęboko przekonany. Według mojego sposobu widzenia rzeczy, mój fach, który mi się jednym z najwznioślejszych być zdaje, nie jest fachem, ale zawodem kapłańskim... Siłą wykrętnej wymowy starać się obronić win-