Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/463

Ta strona została przepisana.

— Mój ojciec mieszkał natenczas we Włoszech, i przyjechał wtedy do Francji w kilka miesięcy po śmierci stryja i babki mojej i przywiózł mnie wtedy z sobą do kraju.
Henryk zmieniał w ten sposób fakta dla uniknięcia tłumaczeń co do swojej pozycji jako podrzuconego niegdyś dziecka a obecnie przybranego syna Jerzego de la Tour-Vandieu.
Zawsze tak odpowiadał, ilekroć go pytano o szczegóły z jego dzieciństwa.
— Ta jego odpowiedź zaniepokoiła Jana-Czwartka.
Jeżeli on powrócił wraz z ojcem do kraju, pomyślał sobie, dopiero po śmierci stryja, a więc to nie jego ojciec jest tą osobistością z Neuilly. Gęsie pióro sam nie wiedział co mówił o owym sławnym liście... Widocznie pomięszało mu się w głowie... Słowem, że z tego wszystkiego nic nie rozumiem.

X.

— Dla czego mnie pytasz o to wszystko? zagadnął młodzieniec widząc zadumę Jana-Czwartka.
— Przepraszam najmocniej pana adwokata za moją śmiałość, odparł tenże. Nazwisko pańskie przywiodło mi na pamięć różne historje z dawnych czasów... To mówiąc spojrzał na kapelusz Henryka.
Na widok pokrywającej go krepy, drgnął pomimowolnie.
— Pan w żałobie?... Czy pański ojciec umarł? pytał z niepokojem.
— Nie; odrzekł Henryk. Straciłem matkę.
— Przepraszam za nieprzyjemne być może panu zapytuje, chciej mi pan przebaczyć.