Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/465

Ta strona została przepisana.

Trzeba mi się także przekonać czy owa pani Dick-Thorn z Berlińskiej ulicy jest rzeczywiście ową trucicielką z Neuilly, czy i pod tym względem nie jestem w błędzie?
Jan-Czwartek zbity z tropu rozmową z Henrykiem, zaczynał wątpić o wszystkiem.
— No, i cóż? zapytał Ireneusz, widząc go wchodzącym, z pognębioną miną, przyjął twoją obronę?
— Będzie mnie bronił, i mam nadzieję, że mnie uwolni.
— A dla czego jesteś taki zmartwiony?
— Zdaje ci się!.. Przeciwnie, jestem uradowany... Zdaje mi się, że już trzymam w ręku klucz od więzienia, i jestem pewny, że go wkrótce mieć będę.
Czas upływał.
Dzień w którym Ireneusz Moulin, i Jan-Czwartek mieli stanąć wobec sędziów, nie był jeszcze urzędownie oznaczonym.
Książę Jerzy zajmował tymczasem ciągle, mieszkanie przy ulicy Pot-de-fer. Po kilkakrotnie wychodził ukradkiem i do swego pałacu przy ulicy św. Dominika dla przeczytania 1 nadeszłych tam listów, które następnie w kopertach pozaklejał starannie.
Wszyscy byli przekonani, że pan de la Tour-Vandieu bawi poza granicami kraju.
Theifer nie mogąc odnaleść dawnej kochanki księcia, jakiej poszukiwał pod nazwiskiem Klaudji Varni, był pewien, że jej niema w Paryżu.
Odwoławszy swoich agentów czuwających nad mieszkaniem wdowy przy ulicy Notre-Dame des Champs, nie trapił go jednak z oczu, i przynosił zadawalniające wiadomości Jerzemu, wyczekującemu z upragnieniem chwili w której mu powiedzą: „Wdowa Leroyer umarła“.
Zdawało się bowiem temu zbrodniarzowi, że jej śmierć zdejmie przygniatający go ciężar. Córka Pawła Leroyer mało go obchodziła, a raczej nie obchodziła go wcale. Nie zwra-