Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/479

Ta strona została przepisana.

Berta po odzyskaniu przytomności dzięki troskliwym staraniom jakiemi ją otoczono, była w możności mimo że bardzo osłabiona, powrócić na ulicę Notre-Dame des Champs.
Poraź to pierwszy od śmierci matki w sercu sieroty zajaśniała jeśli nie radość to drobna iskierka nadziei.
Widziała, że będzie możliwem oczyścić pamięć i nazwisko ojca, to nazwisko, które było i jej własnem, a którego niedozwalała jej nosić obecnie pokrywająca je krwawa plama.
Młoda dziewczyna przywiązywała niezmierną ważność do tego uniewinnienia. Chodziło jej o coś więcej jeszcze, prócz uznania i ogłoszenia o powróceniu czci Pawłowi Leroyer, niesłusznie straconemu na rusztowaniu. Myślała przed wszystkiem o owej przeszłości, przeszłości tak odległej, nieznanej ogółowi, zapomnianej przez wszystkich... a obok tego, myślała i o swojej przyszłości.
Biedne dziewczę, chciało nakazać milczenie swojemu sercu, wyrwać zeń najmniejszy ślad zawiedzionej miłości.
Serce wszelako, niechciało słuchać jej rozkazów, niedozwalało zapomnieć. Przeciwnie teraz więcej niż kiedykolwiek kochała Edmunda Loriot, i poczynała rozumieć, iż nigdy kochać go nieprzestanie, pomimo wszelkich usiłowań do stłumienia tego uczucia.
Otóż gdyby udało się dowieść, że Paweł Leroyer zginął męczennikiem a nie zbrodniarzem. Berta nie mając już potrzeby do zachowywania tajemnicy, mogłaby opowiedzieć młodemu lekarzowi powód swojej bytności na placu Królewskim, i zostać żoną Edmunda, kochaną, kochającą, szczęśliwą!...
Tak!... wszystko to było możliwem, i nawet być mogło bliskim spełnienia.
Tego jeszcze wieczora, lub co najdalej nazajutrz, spodziewała się zobaczyć Ireneusza u siebie. Będzie więc mogła dowiedzieć się nareszcie, co zawierał ów list zniszczony?