Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/480

Ta strona została przepisana.

Moulin zwierzy się jej bez wątpienia ze swoich zamiarów, i odtąd pójdą już razem ręka w rękę ku zamierzonemu celowi.

XIII.

Zbytecznem byłoby opowiadać, jak uszczęśliwionym był Moulin ze swego uwolnienia. Pozostawała mu jeszcze jedna drobna formalność do wykonania, a to, wypisanie się z rejestrów więziennych.
— Dziś wieczorem, pojadę na ulicę Notre-Dame des Champs, pomyślał, a teraz najważniejszą rzeczą jest zobaczyć się z Janem-Czwartkiem, i wydobyć z niego tę tak starannie ukrywaną tajemnicę.
Oczekując na przybycie Jana, Ireneusz zaczął rozmyślać o Bercie, którą widział wśród zgromadzonych w sądowej sali, i która zapewne jak mniemał opowiedziała swej matce o szczęśliwym zakończeniu sprawy.
— Wdowa Leroyer musi być bardzo chorą, pomyślał, skoro nie przybyła na posiedzenie sądu, ależ jak mogła posłać w swoje miejsce córkę, która nic niewiedziała o szczegółach przeszłości?
Zaciekawiało to niezmiernie mechanika.
Pół godziny upłynęło. We drzwiach ukazał się Jan-Czwartek, prowadzony przez dwóch strażników.
Głowę miał spuszczoną na piersi, i fizjonomję bardzo stroskaną.
Ireneusz zbliżył się szybko ku niemu.
— Co znaczy ten smutek? zapytał; miał żebyś zostać skazanym?
— Tak mój kochany! Sędziowie nie mają wstydu ani poczucia litości! Skazano mnie.