Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/485

Ta strona została przepisana.

— Ha! jeżeli mi nie ufasz, odparł Moulin, nic nie mów... nienalegam; ale jest to bardzo nikczemnie z twej strony, i nigdym się niespodziewał tak podłego podejrzenia. Czyż ja nie jestem twoim prawdziwym przyjacielem? Czyliż ci nie udzielałem wszystkiego czego potrzebowałeś w więzieniu, nie żądając nic w zamian od ciebie? I teraz, czy ci nie dałem przed chwilą luidora?
— To prawda!... mruknął Jan-Czwartek; ale i Szpagat był także moim przyjacielem, a jednak mnie zdradził, zadenuncjował... i skazali mnie na osiem dni aresztu.
— Tak; to wszystko Szpagat ci zrobił, a ja ci dałem obrońcę, bez którego został byś skazanym nie na dni osiem, ale na osiem miesięcy, a może i na rok cały rzekł Moulin.
Niechcę się zbogacać twą krzywdą. Pytam cię dla tego, że i ja także wiem o pewnej zbrodni popełnionej przed laty dwudziestu, i mógłbym przysiądz, że pomieniona zbrodnia i ta o której ty mówisz, są jedną i tąż samą. Jestem pewien, że one łączą się z sobą, bo i ja także poszukuję winnych.
— Ty?! wybełkotał Jan, ty poszukujesz?...
— Tak; szukam...
— Żeby ich wsadzić do więzienia? Nic złego!... Adwokat powiedział, że nastąpiło przedawnienie.
— Nie dla tego aby ich uwięzić, odrzekł mechanik, ale pociągnąć do odpowiedzialności.
— Nie kłamiesz?
— Przysięgam że mówię prawdę!
— No to zobaczymy!... Gdzie popełniono tę twoją zbrodnię?
— Na moście de Neuilly, odrzekł Ireneusz.