Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/49

Ta strona została przepisana.

Nikczemnik pieniąc się z gniewu, usiłował stawić opór jednak nadaremno. Ireneusz Moulin przewrócił go na ziemię, m nacisnąwszy kolanem, trzymał rozbrojonego.
Wtedy to policjanci założyli mu pęta na ręce, co uczynić był zmuszonym.
Podczas walki wypadły mu z kieszeni obcęgi, dłuto i pilnik.
Ha! ha! zaśmiał się komisarz, jak widzę, zaopatrzyłeś się w narzędzia do pracy... miałeś naznaczoną gdzieś wyprawę tej nocy? Łotr opuścił głowę w milczeniu.
— Panie komisarzu! — zawołał jeden z agentów, trzymając za kołnierz Brissona, który bez oporu pozwolił sobie przetrząsać kieszenie, — oto drugi z jego bandy... patrz pan.
Tu podniósł w górę pęk kluczy i wytrychów, znalezionych przy pochwyconym.
Na rozkaz komisarza skrępowano byłego notarjusza, zarówno jak i resztę włóczęgów.
— Dzięki za pańską pomoc, pełną odwagi, mówił komisarz, podając rękę Ireneuszowi, inaczej, mógł bym był uledz śmierci. Pozwól że zapytam komu winien jestem moje ocalenie?
Mechanik wymienił swoje nazwisko.
— Jest to dzielny chłopiec! — dodał Loupiat, podchodząc, jeden z moich przyjaciół. Przybywszy z Anglji przyszedł mnie odwiedzić, wraz z tym drugim, stojącym przy nim! Tu wskazał ręką na posłańca i Moulina.
— Niezapomnę pańskiej przysługi, mówił komisarz dalej, będę pamiętał iż zawdzięczam ci życie, i proszę, abyś nawzajem o mnie niezapomniał. Byłbym szczęśliwym, mogąc ci mój dług spłacić, i jestem gotów służyć ci moją pomocą, gdybyś kiedykolwiek zapotrzebował takowej.