Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/497

Ta strona została przepisana.

bardzo. A więc jesteśmy sprzymierzeńcami... a nawet więcej bo bratem i siostrą.
— To... to! — zawołała Berta, bratem i siostrą!... Jakże by pana był kochał ten mój drugi brat, biedny Abel!...
— Niewywołuj pani łez, proszę!.. wyjąknął Ireneusz ocierając oczy... Czasu na płacze nie mamy teraz. Nadeszła chwila działania. Potrzeba nam będzie żelaznej woli, i nerwów ze stali, a więc nie rozczulajmy się nadaremnie.
— Mimo to jednak zaprowadzisz mnie pan na grób mojego ojca, wyszepnę! a Berta błagalnie, matka przyrzekła mi to umierając...
— Jutro, jeżeli pani zechcesz.
— I pozwolisz mi pan tam płakać? — Będziemy płakać oboje, ale to już po raz ostatni!

XVI.

— A więc... zaczął po chwili Ireneusz chcąc zmienić przedmiot rozmowy, będziesz pani moją kasjerką?
— Skoro pan tego żądasz... wyszepnęła Berta.
— Żądam nieodwołalnie. Pieniądze tu pewniejszemi będą niż u mnie w domu, gdzie policja już raz robiła rewizję, i może przyjść jej fantazja powtórzyć to jeszcze. Ale będziemy musieli często się widywać panno Berto.
— O! tak!....codziennie... codziennie!
— Nie inaczej; otóż byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyś pani spełnić zechciała pewną moją prośbę.
— Przyrzekam to z góry... O cóż idzie
— Żebyś mi pani pozwoliła przychodzić tu na śniadanie i obiad?...
— Najchętniej.