Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/498

Ta strona została przepisana.

— Będzie to dla nas dogodnie... a przytem i oszczędnie. Zaczniemy od jutra... Zgadzasz się pani?
— Bez kwestji. Jutro o jedenastej zastaniesz pan już gotowe śniadanie. Zjadłszy je, pójdziemy na cmentarz Montparnasse. Pomodliwszy się tam na grobie mojej biednej matki i brata, zaprowadzisz mnie pan na ten grób tajemniczy którego nigdy nie widziałam. Na grób drogiego męczennika który był ojcem moim.
— Zaprowadzę tam panią, odrzekł Moulin, ocierając oczy łzami zroszone; zaprowadzę cię moja siostro!


∗             ∗

Theifer nie widział się z księciem de la Tour-Vandieu, od dnia wyroku wydanego przez siódmy wydział, a uwalniający całkowicie Ireneusza Moulin. Wieczorem dnia tego, wracając do domu. spotkał właściciela sklepiku znanego nam już z tajnych stosunków z prefekturą, jaki w niektórych okolicznościach zastępował odźwiernego.
Tenże sklepikarz wręczył mu list przyniesiony przez posłańca, z podpisem Fryderyka Bérard, wzywający agenta ażeby przyszedł nazajutrz na ulicę Pot-de-Fer.
Stosownie do tego wezwania, Theifer udał się nazajutrz do księcia Jerzego. On sam otworzył mu drzwi, i agent zdumiony został zmianą jaka w ciągu czterdziestu ośmiu godzin zaszła na obliczu starca.
Dawny kochanek Klaudji Varni nosił na twarzy wyryte ślady gnębiących go trosk i niepokoju. Wydłużone rysy, śmiertelna bladość, zapadłe oczy, zdradzały jego męczarnie.
— Do czarta! opadły skrzydła jastrzębiowi, pomyślał Theifer składając ukłon pełen głębokiego poszanowania.
— Wasza książęca mość raczył mnie wezwać listem a więc przybyłem... dodał.