listem w ręku był groźnym, z chwilą zniszczenia listu, przestał być niebezpiecznym.
— Ale on pewnie pamięta każde słowo tego pisma? — wtrącił książę.
— Cóż z tego? odrzekł Theifer. Jakąż wartość może mieć twierdzenie niepoparte dowodami? Żadnej; i Moulin wie o tem tak dobrze jak my oba. Będzie więc milczał, nic nie przedsięweźmie; chyba jedynie spróbowałby się zbliżyć do Estery, gdyby miał nadzieję dowiedzenia się czegoś od niej.
Skoro ją jednak zamkniemy, to nie uda mu się z nią zobaczyć... Stosowne polecenia wydam komu należy. Zresztą, któż by tam dawał wiarę zeznaniom obłąkanej!...
— Ale ona może powrócić do zdrowia?
— To prawda. A więc trzeba ją umieścić jaknajprędzej w miejscu bezpiecznym. Nie należy gardzić żadnym środkiem ostrożności.
— A gdy ta stara opiekunka zechce się z nią widywać, jak zdołasz temu przeszkodzić?
— Zrobię tak, że nie będzie wiedziała dokąd Esterę zawiozą. Zresztą ta stara to już trochę zdziecinniała. Dość ją będzie nastraszyć aby porzuciła zamiar dowiadywania się o swoją protegowaną.
Jerzy de la Tour-Vandieu skinął głową na znak potwierdzenia.
— Co zaś do Ireneusza Moulin, mówił dalej Theifer, przypuściwszy nawet gdyby odrazu nieporzucił zamiarów jakie do niczego go niedoprowadzą, trzeba pozwolić mu iść naprzód, i nic przeciw niemu nie działać a tylko patrzeć