— Toż właśnie i mnie przed chwilą spotkało, ozwał się jakiś młody mężczyzna, przyzwoicie ubrany. Wszedłem do zakładu „pod Srebrnym Krukiem“ na małą przekąskę, gdy pojawił się tam komisarz ze swemi agentami. Gdybym nie był sąsiadem i znajomym Loupiata, zabrano by mnie do aresztu wraz ze złodziejami.
Tu wskazał ręką na ludzi ze skutemi rękami, wychodzących z knajpy.
Jan-Czwartek spojrzawszy, drgnął nagie. Poznał Szpagata pomiędzy niemi prowadzonego przez dwóch policjantów.
— Do pioruna! — wyszepnął, to zwierzę schwytać i okuć się pozwoliło! Tuż za Szpagatem szedł notarjusz z opuszczoną głową.
— I to stare Gęsie-Pióro także!.. wyszepnął, a więc dzisiejsza nasza wyprawa zniweczona! I ze zwykłą sobie przezornością, wsunął się w tłum, z obawy, ażeby giest którego z uwięzionych nie wskazał go, jako wspólnika komisarzowi.
Agenci wraz ze zdobytym połowem oddalali się zwolna, za niemi biegła gromada ciekawych ze śmiechem i naigrawaniem. Jan-Czwartek znalazł się wkrótce sam na ulicy.
— Fatalność? — zawołał z wściekłością. W chwili pochwycenia w ręce tak świetnego łupu, trzask! — Jak za uderzeniem gromu, wszystko się rozpada i znika! Ha! nie z mojej to winy... przestrzegałem owych włóczęgów, trąbiłem im w uszy że pod „Srebrnym Krukiem“ nie miejsce dla schadzek! Co ja teraz pocznę pozostawiony bez grosza w kieszeni?
Zadumał przez kilka minut, a potem podniósł głowę. Twarz jego rozpogodziła się, oczy mu błyszczały, stał uśmiechnięty.
— Jakżem ja głupi!... zawołał; pytam co pocznę? Wszakże posiadam wszelkie potrzebna objaśnienia, sam więc popróbuję poprowadzić tą sprawę tej nocy, a jeżeli mi się uda plon zgarnąć, pójdę na ulicę Reynie pod numer 17 wykupię
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/51
Ta strona została skorygowana.