Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/514

Ta strona została przepisana.

— Widzę że pani zbłądziłaś tylko przez nieświadomość, rzekł obłudnie Theifer. Ubolewam więc nad panią; i gotów jestem udzielić ci skuteczną radę...
— Ach! jakżeś pan dobrym... szlachetnym... Czemże będę w stanie wyrazić ci moją wdzięczność? wołała uradowana pani Amadis.

XIX.

Wdzięczność? powtórzył Theifer; o tem pomówimy później. Może nadejdzie chwila, że się do niej odwołam, tymczasem, posłuchaj mnie pani.
Bezzwłocznie złożę raport, że Estera Derieux nie inne nazwisko, tylko Derieux, gwałtownemi napadami obłąkania niepokoi mieszkańców, i że pani żądasz aby ją umieszczono skutkiem tego w jakimkolwiek zakładzie dla obłąkanych.
Dwie wielkie łzy stoczyły się po pulchnych policzkach wdowy.
— Ależ na Boga... panie! zawołała; jak można pisać takie kłamstwa? Czyliż ja bym się zgodziła na oddanie Estery do jakiegokolwiekbądź szpitala?
— Musisz się pani zgodzić na to bezwarunkowo, gdyż tylko wtedy od odpowiedzialności uwolnioną zostaniesz. Wyobraź pani sobie jakie cię oczekują inaczej, zgryzoty z chwilą wystąpienia rodziny księcia. Ile procesów, włóczeń się po sądach, ile różnorodnych awantur i nieprzyjemności!... Wszystkiego tego unikniesz pani, gdy chora pomieszczoną zostanie; w Zakładzie.
Pani Amadis jak wiemy, kochała bardzo Esterę, miała poczciwe i tkliwe serce, ale nad wszystko przekładała spokój i niezamąconą swobodę umysłu. A gdy u wszystkich lu-