ko wiekowej damie i służącej przeprowadzić ją do mieszkania. Zajmują obie piękny apartament na pierwszem piętrze. Badałem odźwierną i innych lokatorów, powiedziano mi, że obłąkana zwykle spokojna, miewa od jakiegoś czasu gwałtowne napady. Przed kilkoma dniami, omal niepodpaliła całego domu.
— Brzydkie sąsiedztwo!... jak widzę. A czyż rodzina chorej nie rozciąga nad nią dozoru?
— Niema ona nikogo z rodziny. Osoba przy której mieszka, i która się nią opiekuje nie jest jej krewną.
— Trzeba było przedstawić tej pani na co się naraża?
— Uczyniłem to, panie. Zrozumiawszy swój błąd napisała na moje ręce list do pana naczelnika, prosząc go o przysłanie lekarza specjalisty, któryby zbadawszy chorą umieścił ją następnie w jakim Zakładzie dla obłąkanych.
To mówiąc Theifer, podał przyniesiony list naczelnikowi.
— Trzeba się natychmiast zająć tą sprawą, rzekł tenże po przeczytaniu listu. Jak sądzisz czy śledztwo będzie tam potrzebne?
— Zdaje się że nie; panie naczelniku. Fakt jasno się przedstawia, a pośpiech jest niezbędnym.
— Wszelkie objawy obłąkania mocno mnie zawsze interesowały, odrzekł urzędnik. Jutro po południu przybędę do tych pań z lekarzem. Trzeba ażebyś i ty Theiferze także tam się znajdował.
— Będę nieodwołalnie, odparł agent. I zatarł ręce z radości.