Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/520

Ta strona została przepisana.

Naczelnik napisał natychmiast listy do swoich lekarzy aby ich o tem powiadomić, i zamówić na dzień następujący.
Raporty panów agentów zyskują bardzo doniosłe uważanie, a cóż dopiero raport Theifera, jako inspektora publicznego bezpieczeństwa, który miał opinję zdolnego, uczciwego i pełnego gorliwości urzędnika. Pominięto więc śledztwo, uważając je za bezpotrzebne, i uwierzono mu zupełnie.
Bo i czemuż by zresztą nie miano wierzyć? Wszakże przemawiał w interesie ogólnego dobra, nie mając w tem pozornie żadnego osobistego celu?
Nazajutrz więc o oznaczonej godzinie, naczelnik w towarzystwie dwóch doktorów udał się na plac Królewski pod nr. 24.
Theifer oczekiwał przed bramą.
— Pozwoli pan... zapytał, powiadomić panią Amadis o swoim przybyciu. Jest to osoba w podeszłym wieku, którą wszystko trwoży i przeraża.
— Idź mój kochany, odparł naczelnik, za pięć minut i my tam będziemy.
Agent pobiegł na wschody.
Pani Amadis przyjęła go natychmiast.
— Ach! więc to dziś? zapytała wzruszona.
— Tak pani; lecz nie obawiaj się niczego. Starałem się pogodzić osobisty pani interes z wymaganiami prawa. Żadne śledztwo prowadzonem nie będzie. Lekarze w towarzystwie jednego z wyższych urzędników, wejdą tu za chwilę, by sprawdzić stan obłąkanej. Jest to zwykła formalność jaka dopełnioną być musi.
— Och!... zawołała ze łkaniem wdowa, drżę cała!..
— Upewniam panią że cię nie spotka żadna nieprzyjemność. Zadadzą ci klka zapytań, odpowiadaj pani naocznie jasno zwięźle, nie mieszając się wcale, a upewniam, że sprawa załatwi się jaknalepiej.