— Najchętniej. Sądzę że pan będziesz mile widzianym zwiastunem pomyślnej wiadomości.
Pani Amadis uspokojona, ukazaną sobie w oddaleniu nadzieją, zbliżyła się do Estery, a pochwyciwszy ją w objęcia, wśród łez i uścisków, zegnała ukochaną towarzyszkę.
Estera nie pojmując co się wokoło niej dzieje, patrzyła błędnym wzrokiem przed siebie, pogrążona w jakiejś dla niej tylko zrozumiałej zadumie. Theifer tymczasem zbliżył się do chorej, i silnie ujął jej dłonie.
Na jego widok twarz Estery przykryła wyraz dzikiej srogości. To jednak nie przeraziło agenta. Ściskając jej ręce coraz silniej, na wzór doktora, wpatrywał się bystro w jej oczy, powtarzając te same co i on wyrazy, i po chwili otrzymał skutek pożądany. Obłąkana spuściła głowę na piersi, i stała przed nim jak głaz nieruchoma.
— Teraz, zobowiązuję się, rzekł odwieść ją gdzie mi rozkażecie panowie. Jestem pewny, ze mi będzie posłuszną.
Estera nie opierając się, szła za nim bezwiednie, nie obejrzawszy się wcale na swoją łzami zalaną opiekunkę.
Przed bramą, oczekiwały już dwie dorożki. W jedną z nich wsiadł Theifer, naczelnik i Estera, drugą zajęli doktorzy.
Szybko ruszono do prefektury, gdzie bezzwłocznie położono potrzebne podpisy, i w niespełna pół godziny doręczono Theiferowi rozkaz; przewiezienia chorej do zakładu obłąkanych w Charentou.
Ulokowano ją wygodnie na tylnem siedzeniu powozu; obok niej zajął miejsce Theifer, na przodzie usiedli dwaj agenci, jako niezbędna pomóc w razie potrzeby, lub jako świadkowie w innym wypadku.
Po półgodzinnej jeździe,, dziwna myśl przyszła Theiferowi do głowy. Wyjął z pugilaresu udzielony sobie rozkaz i wpatrywał się weń z wielką uwagą.
Rozkaz ten nie zawierał nic szczególnego. Zanotowano
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/526
Ta strona została skorygowana.