tam tylko że chorą usuwa się z domu „w interesie bezpieczeństwa publicznego“. Rubryka więc uwag pozostała wolną i niezapisaną.
Wyraz nieokreślonej radości odbił się na twarzy nikczemnika, plan nakreślony poprzednio, dojrzewał widocznie w jego głowie. To też skoro zakręcać miał na bity gościniec, wiodący do zakładu, którego piękne zabudowania przedstawiały się jak duża wiejska osada. Theifer kazał się zatrzymać woźnicy.
— Pilnujcie chorej, rzekł do agentów, ja tu za chwilę powrócę. I szybkim krokiem oddalał się w stronę mostu, gdzie wszedł do pierwszej napotkanej oberży.
— Podać mi piwa!... zawołał, i wszystko czego potrzeba do pisania.
Podano mu piwo, papier, kałamarz i pióro.
Po wychyleniu piwa, wziął się powtórnie do przejrzenia rubryki rozkazu, a rozłożywszy go przed sobą na stole, nakreślił w marginesie uwag pod słowami:
„W interesie bezpieczeństwa publicznego“.
I to co napisał, podkreślił dwa razy.
Pismo było zupełnie podobne do pierwszych wyrazów.
Gdy wyschło, zapłacił w oberży należytość, schował papier w pugilares, i wsiadł do powozu.
W kwadrans później, wjeżdżał z Esterą w podwórze domu warjatów w Charentou.
Esterę zaprowadzono do pokoju dyrektora, który po przeczytaniu rozkazu zapisał ją w regestr przybywających.
— Gdzie ją mam umieścić panie dyrektorze? zapytał dozorca po wyjściu Theifera z agentami.
— W dziale odosobnionych pod opieką naszego pomocnika doktora Edmunda Loriot.
Theifer wróciwszy do Paryża, udał się do prefektury,