Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/528

Ta strona została przepisana.

by tam zdać sprawę ze swego posłannictwa, a załatwiwszy się z tem, poszedł na ulicę Pot-de-Fer.
Książę spostrzegłszy wypogodzoną twarz agenta i wzrok jego błyszczący ukontentowaniem, uśmiechnął się po raz pierwszy od dni wielu.
Twarz policjanta kazała się domyślać że wszystko dobrze idzie, a ten wniosek stał się pewnikiem, gdy Theifer opowiedział w krótkości o tem co zaszło.
— Brawo! wykrzyknął uradowany pan de la Tour-Vandieu. Prowadzisz rzecz cudownie, i zasługujesz na pochwałę.
— Czynię co mogę, a moja gorliwość jest moim obowiązkiem dla księcia. Niech wasza książęca mość zaszczycać mnie raczy i nadal swoim zaufaniem, a możemy być pewni zwycięstwa.
— Moje zaufanie posiadasz już w zupełności.
— Jestem pewien, że na nie zasłużę.
— Już zasłużyłeś, i to z wielu ważnych powodów, a głównie żeś mnie oswobodził od tej warjatki.

XXII.

— Dzięki wyrazom: „Odosobniona — pod sekretem“, dodał Theifer, jakie wpisałem do rozkazu, wiedziony szczęśliwym natchnieniem, nikt nie będzie się mógł z nią widzieć, a chociażby nawet Ireneusz Moulin dowiedział się przypadkiem o jej uwięzieniu i przyszedł jej szukać w Charentou to trafi na niezwalczone przeszkody.
— Theiferze! jestem ci wielce zobowiązanym!... zawołał książę, i bądź pewnym że potrafię ci okazać mą wdzięczność.
Wasza książęca mość przecenia moje zasługi...