Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/531

Ta strona została przepisana.

— Wynalazłem, lecz wielkim trudem.
— Ta kobieta więc żyje?
— Żyje.
— Ach! zawołała Klaudja, musi już być bardzo starą!..
— Nie jest, już wprawdzie osobą pierwszej młodości. Wszak nie wygląda na więcej jak na lat sześćdziesiąt. Żyje dostatnio, posiada majątek, i nie okazuje się smutną; i zajmuje okazały apartament pierwszego piętra na placu Królewskim pod Nr. 24. Wszystko to zanotowałem w raporcie, który natychmiast przedstawię pani.
To mówiąc Samper, rozwinął wielki arkusz papieru zapełniony drobniuchnym pismem.
— Czy pani Amadis sama tam zamieszkuje? zapytała żywo Klaudja.
— Nie pani; ma przy sobie znacznie młodszą osobę.
— Jej nazwisko?
— Estera Derieux.
— I ta więc żyje? zawołała radośnie Klaudja. W rzeczy samej, wszystko się składa doskonale!
— Lecz muszę panią objaśnić, dodał Babylas, że ta Estera jest warjatką.
— Warjatką?... wyszepnęła była kochanka Jerzego.
— W zupełności, i to oddawna.
— I mimo tego, trzyma ją przy sobie pani Amadis?
— To dziwne!... rzekła Klaudja, a po chwili dodała: To obłąkanie stanie mi w moich projektach na przeszkodzie, lecz trudno zmienić to co nie w naszej mocy... Cóż więcej masz mi pan do powiedzenia?
— Śledziłem także księcia de la Tour-Vandieu...
— I jakaż wiadomość z ulicy św. Dominika?
— Nic ciekawego. Mój agent umieszczony na czatach przed pałacem księcia, od kilku dni niedostrzegł by tenże wychodził z domu.
— A przybrany syn Jerzego?