Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/539

Ta strona została przepisana.

— Obawiam się, aby to poświęcenie nie było po nad twoje siły!... Co do mnie. pani, ja się nie cofnę przed niczem!,.. Przysiągłem sobie, że jakiebykolviek groziły mi niebezpieczeństwa, będę walczył do ostatniego tchnienia!... Dla młodej dziewczyny podobne zadanie, przechodzi możliwe granice!... Oblicz się więc pani lepiej teraz z siłami, by ci ich nie zabrakło wśród walki!
— Nie, panie Ireneuszu, nie upadnę przy pańskim boku, odparła Berta z silnym postanowieniem. Wybacz mi pan tę pierwszą i ostatnią chwilę słabości. Nie opuszczę pana nawet wśród największych niepowodzeń! Gdziekolwiek bądź mnie zaprowadzisz, pójdę bez wachania, jakąkolwiek wskażesz mi drogę, bez namysłu nią pospieszę. Nic mnie nie odstraszy od raz powziętego wspólnie postanowienia!... Niewstrzyma żadna ofiara... Poświęcę wszystko... nawet dobre imię, bo ono powróconem mi będzie z chwilą, w której oczyszczę pamięć mojego ojca.
Wymawiając ostatnie słowa, myślała o Edmundzie Loriot, który być może o niej zapomniał i pogardza nią najniesłuszniej.
— Gdzie idziemy teraz panie Moulin? zapytała po chwili.
— Do Conciergerie, odrzekł, lecz niemożemy udać się tam pieszo.
— Dla czego? Czy sądzisz pan, że nie zajdę? Mylisz się... Jestem silną i chętnie-pójdę wraz z tobą.
Idąc szybkim krokim oboje, kreślili plan przyszłego działania.
— Zaczekaj pani na mnie tu na skwerze, rzekł Ireneusz, skoro stanęli na miejscu. Pójdę sam zaczerpnąć objaśnienia. I zlekka zapukał w bramę. We drzwiach ukazał się strażnik.
— Prosiłbym o parę słów powiadomienia, rzekł Moulin.
— Względem czego?