Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/544

Ta strona została przepisana.

— Macie tu parter do wynajęcia? zapytał.
— Tak Panie.
— Można go obejrzyć?
— Najchętniej. To mówiąc odźwierny, zdjął klucze z haku i wyszedł. To mieszkanie, dodał, znajduje się w głębi podwórza, ale jest do niego drugie wejście od ulicy Rebeval.
— To dobrze! — Proszę mnie prowadzić, rzekł Jan Czwartek.
Domek parterowy, tworzył w rzeczy samej oddzielny budynek sklecony z cegły i gruzu, a ukryty po za snopami.
Odźwierny otworzywszy drzwi, wszedł pierwszy.
Mieszkanie składało się z dwóch pokojów; jedno okno wychodziło na małe podwórko. Otaczający je parkan, opatrzony był furtką łączącą tę posesję z ulicą Rebeval. Mieszkanie było czyste, świeżo odnowione, ale wilgoć czuć było wszędzie.
— Ile wynosi opłata komornego? zapytał Jan Czwartek.
— Trzysta franków.
— To drogo.
— Jest to ostatnia cena. Napróżno by się pan targował.
— Czy komorne płaci się z góry?
— Nie koniecznie, jeżeli lokator posiada meble odpowiedniej wartości. Czy masz pan takowe?
— Naturalnie! zawołał Czwartek z miną obrażonego człowieka. Cóż to, uważasz mnie za jakiegoś żebraka, włóczęgę?
— No, w takim razie właściciel nie będzie wymagającym.
— Zatem, wynajmę to mieszkanie. Oto pięć franków zadatku.
— A kiedy zechce się pan wprowadzić?