Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/545

Ta strona została przepisana.

— Dziś w wieczór lub jutro z rana. Prędzej jednak jutro niż dzisiaj.
— Jak panu będzie dogodniej. Mieszkanie jest do wzięcia każdej chwili. Ale, zapomniałem pana zapytać o nazwisko.
Jan podał mu pierwsze lepsze jakie mu na myśl przyszło i wyszedł zadumany.
— Niemam obecnie tyle pieniędzy, myślał, by się tu dzisiaj wprowadzić. Wieczorem wszakże pożyczę od Ireneusza z jakie 50 franków, z których skwitujemy się po skończonym interesie.
Pogrążony w projektach i myślach o przyszłości, wsiadł do pociągu kolei idącej do Paryża od rogatek Montparnasse. Przybywszy tam, zaszedł do Barreaux-Verts, mając nadzieję spotkać tu którego z dawnych znajomych i w jego towarzystwie przepędzić czas nudnego oczekiwania na Moulina.
Zakład „Barreaux-Verts“ w połączeniu kawiarni z restauracją, był na pierwszy rzut oka wspaniale urządzonym. Wielkie akacjowe drzewa, ocieniały podwórze zastawione stolikami i ławkami, gdzie codziennie zasiadały tłumy pijących gości, lecz wyznać trzeba, bardzo mięszanego towarzystwa.
Dom dwupiętrowy, znajdował się w głębi dziedzińca zamkniętego murem, przy którym umieszczono balustradę z drzewa, pomalowaną na zielono, zkąd poszła nazwa zakładu.
Wielkie salony pierwszego piętra, pozostawiono zwykle na uroczyste weselne obchody lub tańcujące zebrania. Częstokroć również powracający z cmentarza po odprowadzeniu zwłok zmarłych, a blizkich sobie osób, zachodzili tu na przekąskę zroszoną winem, by przy niej pomówić o nieboszczyku, oddając mu pochwały, kończące się zwykle naganą.
Goście należący do mięszanego towarzystwa, zbierali