łem w Londynie w przeddzień mego wyjazdu do Francji, pewien bardzo ważny szczegół nakazywał mi dowiedzieć się, kto zajmował przedemną to mieszkanie jakie ja nastepnie zająłem.
Zażądałem księgi meldunkowej i przekonałem się, że w tymże samym pokoju mieszkały przedemną pani i panna Dick-Thorn.
Jan-Czwartek słuchał z natężoną uwagą słów mówiącego. Wygłoszone zdanie mechanika: „Pewien bardzo ważny szczegół nakazywał mi dowiedzieć się, kto przedemną zajmował to mieszkanie w hotelu, jakie ja zająłem...“ mocno go intrygowało.
— Co to znaczy? — zapytywał siebie.
Loupiat tymczasem wrócił z piwnicy z butelką, którą wypróżniono w oka mgnieniu.
Jan-Czwartek powstał.
— Ile się należy odemnie? — zapytał.
— Szklanka wina i chleb z serem... ogółem dwanaście sous.
— A o tej butelce pan zapomniałeś?
— Ja płacę; — odrzekł Ireneusz.
— Ależ nigdy! zawołał Czwartek. Ja ją ofiarowałem i ja winienem zapłacić. Nie jestem bogatym, to prawda, lecz znam zasady towarzyskie, i żyć umiem. Zresztą tak dalece nie potrzebuję się oszczędzać... Niezadługo nadejdzie, mam nadzieję, chwila, w której ten pugilares zostanie grubo wypchany banknotami.