— Byłbym to zrobił, gdyby nieprzeszkodziła mi nikczemna denuncjacja Szpagata. Wsadzono mnie do więzienia, nazajutrz po spotkaniu się z tą kobietą, i to właśnie w chwili, w której miałem poznać jej wspólnika.
— Tego człewieka. który przewodniczył w zbrodni na moście de Neuilly?
— Tak. Zdaje mi się że nazwisko tego zbrodniarza wiem już napewno.
— Jakże się on nazywa?
— Jest to książę Jerzy de la Tour-Vandieu.
Ireneusz wydał okrzyk zdziwienia.
— Jakto? ojciec naszego adwokata? Lecz nie, to być niemoże!...
— A jednak przysiągłbym, że nie jestem w błędzie. Gęsie-Pióro jak nazywamy naszego notarjusza, dawnego mojego towarzysza, który mistrzowsko podrabiał wszystkie podpisy i naśladował charaktery, mówił mi, że między swojemi papierami ma kopję listu wzywającego na schadzkę, na plac Zgody z podpisem: — Ks. Z. de la T. Y.“ co znaczy: Książe Zygmunt de la Tour-Vandieu.
— Przypuśćmy że tak jest, rzekł Moulin, ale przed chwilą mówiłeś o Jerzym?
— Tak, o rodzonym bracie Zygmunta, o łotrze ostatniego rodzaju, który dla odziedziczenia majątku i tytułów, kazał swojego brata zabić w pojedynku, w tym to dniu właśnie, w którym na moście de Neuilly, zabito, owego starca z dzieckiem.
— A czy pan masz ten list?
— Niemam go u siebie, lecz wiem gdzie się znajduje. Tu w krótkości opowiedział im to, co notarjusz zeznał przed kilkoma tygodniami.
— Trzeba nam koniecznie postarać się o ten dowód; rzekł Ireneusz, jeżeli notabene litery dobrze zapamiętałeś.
— Jakto... wątpisz o tem?
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/555
Ta strona została skorygowana.