Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/560

Ta strona została przepisana.

jano długą linję, jaka dziś nosi nazwę dzielnicy Sewastopolskiej.
Ireneusz z Janem poszli ulicą świętego Marcina, aby łatwiej się dostać do dzielnicy Targowej. Zastali ulicę de la Reynie natłoczoną rusztowaniami i wozami wywożącemi gruzy.
— Pod jaki Numer idziemy? zapytał Moulin.
— Pod siedemnasty.
Szli dajej. Ireneusz spoglądał pilnie na numera umieszczone nad bramami domów.
Nagle przystanął. Jan Czwartek również się zatrzymał.
— Do stu piorunów! wykrzyknął, fatalność nas ściga! dom rozwalony.
Moulin zmarszczył brwi i pochylił głowę.
— Jeszcze jeden zawód! wyszepnął z cicha.
Jan Czwartek przechadzał się tam i napowrót, jak niedźwiedź w klatce zamknięty pomrukując.
— Kończą się domy na trzynastym numerze. Następne cztery kamienice zburzone.
— A jesteś pewien żeś się niepomylił w numerze?
— Jaknajpewniejszy! Numer siedemnasty było tu zapisane, odparł rzezimieszek, dotykając palcem czoła. A to co tu raz napisane, na zawsze pozostaje.
Tzeba się nam rozpytać.
— Gdzie... w jaki sposób?
— Przecież tu muszą znać właściciela zburzonego domu, wiedzą zapewne gdzie mieszka. Pójdziemy do niego i odbierzemy rzeczy notarjusza, których zapewne nie zakopał pod gruzami.
— Dobra myśl, idę na zwiady. Tu Czwartek wszedł pod numer trzynasty.
Po kilku minutach pojawił się z zafrasowaną miną.
— I cóż? zapytał Ireneusz.