— Właśnie tego mi trzeba. Powiedz mi, zdobyłeś pugilares?
— Ma się/rozumieć że go zdobyłem skoro mi powiedziałeś, że go mieć trzeba.
— A czy wiesz co w nim jest?
— Nie otwierałem go wcale. Masz... zobacz co tam siedzi w jego wnętrzu.
Ireneusz zabrał się do przejrzenia.
W pugilaresie znajdowały się różne papiery, jak: metryka urodzenia, świadectwo uwolnienia od służby wojskowej, pochwalne zaświadczenie z różnych pańskich domów, w których Laurent służył i gdzie wychwalono jego zalety wszechstronne.
— Z temi papierami, wyszepnął Moulin, mogę się śmiało przedstawić pani Dick-Thorn.
— Zrozumiałem twój plan, rzekł Czwartek.
— I jakże go znajdujesz?
— Świetny! kolego... Wyborny!
— Raz się dostawszy do domu Angielki, będę w samym sercu twierdzy, zaczął Ireneusz i wkrótce się dowiemy czego się trzymać w naszym interesie.
— Ale jak sobie dasz radę ze służbą?
— To fraszka! Skoro się posiada trochę sprytu, łatwo sobie ze wszystkiem poradzić. A jeśli mi każą urządzić wieczorek, jaki ma zamiar wydać pani Dick-Thorn, to sam mi potem powiesz, jak się udał.
— Ja? zawołał Jan zdziwiony.
— Tak, ty!...
— Chcesz mnie więc wprowadzić jako wynajętego lokaja? Ależ niepotrafiłbym się ruszać w liberji. Niemam odpowiedniej ku temu powierzchowności. Jestem nazbyt chudy... Mam minę wygłodzonego człowieka. Nie pasowałbym do takiego domu.
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/573
Ta strona została skorygowana.