Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/583

Ta strona została przepisana.

— Wiem o tem.... ale dla tej szczególniej żądam wyjątkowych względów. Widoczna, że ta kobieta przecierpiała wiele.
— Niech pan polega na mnie panie doktorze.
— Rad będę jeśli rozciągniesz nad nią opiekę w dzień przez okienko pomimo jej wiedzy, i powiesz mi jutro coś zauważył.
— Dobrze panie doktorze.
Loriot po wydaniu ostatnich poleceń studentowi, poszedł do mieszkania naczelnego lekarza, przez którego został natychmiast przyjętym.
Naczelny ów lekarz, był to człowiek w podeszłym już wieku, bardzo uczony, i najuczciwszy w świecie. Wstawszy uścisnął rękę swojego asystenta.
— Cóż mi powiesz mój młody kolego? zapytał z ojcowską serdecznością.
— Przychodzę panie dyrektorze z powodu jednej chorej, oddanej wczoraj do naszego oddziału, rzekł Edmund.
— Wczoraj? powtórzył przypominając sobie dyrektor. A! tak... rzeczywiście przysłano nam jakąś kobietę za pośrednictwem prefektury.
— Nazwisko jej Estera Dérieux.
— Czyś zauważył w nowo przybyłej coś szczególnego, o czem mnie chcesz powiadomić?
— Tak, panie dyrektorze.
— A więc słucham...
— Zdaje mi się, że jest nadzieja jej uleczenia.
— Ha! bardzo mi przyjemnie, że chcesz przedsiewziąść kurację, której pomyślny rezultat byłby dowodem twoich zdolności.
— Dzięki za tak pochlebne zdanie, odparł młodzieniec, ale niemogę przedsiewziąść nic stanowczego, nie przekonawszy się wprzódy, z jakiego rodzaju chorą mam do czynie-