Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/586

Ta strona została przepisana.

dę miał zawsze nadzieję, że można uleczyć tę kobietę pod której obłąkaniem, ukrywa się jakaś tajemnica, a może i zbrodnia! — Tę zbrodnię i tę tajemnicę, ja odkryć muszę!...

XXXIII.

Naczelny lekarz powtórnie zmarszczył czoło.
— Obawiam się, rzekł, lękam się mój młody kolego, ażebyś nie wszedł na niewłaściwą sobie drogę.
— Jakim sposobem panie dyrektorze?
— Powinienem udzielić ci przestrogę jako stary i doświadczony człowiek, i dam ci ją, a sądzą, że posiadam tyle zdrowego rozsądku, że skorzystać z niej nieomieszkasz.
I po chwilowej przerwie, tak zaczął:
— Od niedawna należąc do personelu naszego rządowego Zakładu obłąkanych, nie możesz jeszcze wiedzieć tego, co ci w tym razie wiedzieć koniecznie należy. Chciej więc zrozumieć raz nazawsze, że naszym zadaniem nie jest leczeniem obłąkanych dla zdobywania cudzych tajemnic, które stokroć lepiej pozostawić nieodkrytemi. Niezapominaj, że rozkaz policyi z którym przysłano nam chorą, zawiera te wielce znaczące słowa: „W interesie bezpieczeństwa publicznego.“ Zwróć i na to uwagę, że podwójna wzmianka „Do oddziału odosobnionych.“ „Pod sekretem“ podkreśloną jest dwa razy, co nam wskazuje, że ta kobieta już dla świata umarła!...
— Umarła!... powtórzył z przerażeniem Loriot. Nie wolno mi zatem próbować nawet przywrócić jej do zdrowia?
— Owszem, powinineś tego próbować w interesie nauki, i jeżeli ci się to uda, uczyni ci wielki zaszczyt, powiększy twą sławę. Wiedz o tem jednak zawczasu, że w po-