Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/598

Ta strona została przepisana.

— Czy nie wiesz jak się nazywał ten człowiek, ów uwięziony?
— Nazywa się on Ireneusz Moulin.
Przybrany syn księcia Jerzego, zerwał się żywo.
— Znasz go więc? zapytał Edmund.
— Znam. Jest to mężczyzna blizko czterdziestoletni, przybyły niedawno z Londynu, który mogę cię upewnić, nie jest w Bercie ani zakochanym, ani też niepobłażałby żadnym brudnym miłostkom z jej strony. Ireneusz Moulin jest to uczciwy człowiek, niesłusznie oskarżony o należenie do tajnego stowarzyszenia. Broniłem go przed sądem policyi Poprawczej i uwolniono go. Jedna z jego odpowiedzi danych sędziemu śledczemu, wprowadza mnie na domysł, że w samej rzeczy istnieją jakieś tajemne stosunki pomiędzy nim a rodziną Monestier, lecz mam najgłębsze przekonanie, że te stosunki są jaknajuczciwszemi...
— Ha! gdybym mógł temu uwierzyć!... wyjąknął Loriot.
— Nic ci nieprzeszkadza przekonać się samemu.
— Jakim sposobem?
— Ireneusz Moulin został uwolnionym. Idź do niego i powiedz, że ja cię przysłałem, opowiedz mu wszystko, bo ten człowiek zasługuje na zaufanie. Nie zdradzi napewno tajemnicy jeśli ta do niego nie należy, lecz znajdzie jaki sposób wytłumaczenia ci powodu obecności panny Monestier w jego mieszkaniu podczas jego nieobecności. No... jakże, czy cię to uspokaja?
Edmund poruszył głową z niedowierzaniem.
— Nie ufasz zatem mym słowom?
— Niech Bóg uchowa mój przyjacielu, ale tyle wycierpiałem, tyle dotąd cierpię, że zwątpiłem o tem, ażebym mógł się kiedykolwiek pocieszyć. Zanim uwierzę iż byłem szalonym i ślepym, że podejrzywałem niesłusznie tę dzie-