Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/599

Ta strona została przepisana.

wczynę! zanim pójdę upaść do stóp Berty i błagać o przebaczenie, potrzeba mi niezbitych dowodów jej niewinności.
— Jeden tylko Ireneusz Moulin dostarczyć ci je może.
— A więc pójdę do niego dziś jeszcze.
W tej chwili weszła służąca oznajmując, że śniadanie na stole. Dwaj przyjaciele przeszli do jadalnego pokoju.
— Tak, drogi Edmundzie, rzekł Henryk ściskając rękę młodego doktora, nie sądź iż twoje szczęście przepadło bez ratunku. Odnajdziem je, mówię ci to z przekonania.
— Gdyby to mogło być prawdą!... wyszepnął Edmund łzawym głosem.
Przy stole Loriot wydawał się być mniej smutnym. Henryk uczynił wszystko co było w jego mocy, aby go rozweselić i natchnąć nadzieją.
Dwaj młodzi ludzie pili właśnie kawę. gdy odgłos dzwonka rozległ się w przedpokoju.
— Otóż przybywa jakiś chory, który nam przerwie rozmowę, wymruknął Edmund.
Za chwilę ukazała się służąca z listem w ręku.
— List do pana doktora od jakiejś pani, wyrzekła.
— Któż go przyniósł?
— Lokaj ubrany jak jaki jenerał, cały naszyty złotemi galonami.
— Do czarta! mój drogi... zawołał śmiejąc się Henryk, to jakaś pacjentka z wielkiego świata!...

XXXV.

Edmund złamał pieczątkę i spojrzał przedewszystkiem na podpis listu.
— K. Dick-Thorn, przeczytał głośno. Nie znam tej osobistości.