Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/601

Ta strona została przepisana.

— Dobrze robisz.
— Ty zaś Henryku, niemasz potrzeby zadawać sobie takiego jak ja trudu. Jesteś bogatym, a co zatem idzie i wolnym.
— Co prawda, niemam zwyczaju udzielać porady na mieście, odparł śmiejąc się młody adwokat. Mimo to pójdę. Sposób pisania tej Angielki pobudza moją ciekawość. Niemam potrzeby stawać dziś w sądzie. Rozstawszy się z tobą pojadę do mistress Dick-Tliorn!
— A ja pójdę do niej po ukończeniu mych wizyt.
W pół godziny potem, Henryk pożegnał Edmunda polecając mu raz jeszcze zobaczyć się z Ireneuszem Moulin, a wsiadłszy w dorożkę na pobliskiej stacyi, kazał się zawieść na Berlińską ulicę.

∗             ∗

Klaudja Varni jak wiedzą czytelnicy, pragnęła bardzo mieć Henryka de la Tour-Vandieu na balu u siebie, jaki zamierzyła wydać niezadługo. Miała względem niego pewne zamiary i chciała poznać tego młodego człowieka przed ich wykonaniem.
— Czy zechce on jednak przyjąć zaproszenie od nieznajomej? powtarzała.
Było to niepewne i można nawet powiedzieć, nieprawdopodobne. Rozumiejąc to dobrze, pani Dick-Thorn postanowiła pokonać tę trudność. Potrzebowała objaśnień co do niektórych zawiłości prawnych. Wysłała zatem list do Henryka jako adwokata z prośbą o poradę.
— Rozumiem to dobrze, pisała w tym liście, że takie prawne jak pan znakomitości nieprzyjmują próśb tego rodzaju, i że ktokolwiek potrzebuje ich pomocy, powinien sam