Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/603

Ta strona została przepisana.

kna, lubo niezbyt młoda, tak poprawnie i czysto mówi akcentem francuzkim, odrzekł:
— Życzyłaś pani ażebym dla niej zrobił wyjątek, od ogólnie przyjętego zwyczaju... Grzeczność dla kobiety odmówić mi niepozwoliła. Jestem na pani rozkazy.
Klaudja usiadła; wskazawszy na fotelu miejsce swojemu gościowi.
— Panie! — zaczęła, chciałam pana prosić o radę.
— Dla ciebie, pani?
— Nie; lecz dla osoby, która mnie zblizka obchodzi, a niechce radzić się sama dopóki nie otrzyma objaśnień co do prawa wynikającego z pewnych zdarzeń jakie chcę panu opowiedzieć.
— Jest to więc porada przez zastępstwo, odrzekł z uśmiechem Henryk.
— Tak: odpowiedziała uśmiechając się również Klaudja.
— Jestem gotów odpowiadać na zapytanie pani, ale gdybym miał bronić tej sprawy, potrzebowałbym rozmówić się wprost z osobą interesowaną.
— Bądź pan spokojny! Przedstawię panu tę osobę, skoro nadejdzie pora.
— O cóż więc chodzi? zapytał młodzieniec.
— Wychowałam się w Paryżu, zaczęła pani Dick-Thorn, znam więc nieco francuskie prawa, ale niedostatecznie, i nie jestem wstanie rozwiązać tego zapytania.
— Słucham więc panią... Jakaż to kwestja?
— Chodzi tu o małżeństwo.
— Chciej pani zadawać mi zapytania, a ja postaram się objaśnić panią o ile będę mógł najlepiej w tem, co się pani wydaje być niezrozumiałem.
— A zatem panie, czy małżeństwo zawarte „in extremis“ jest ważnem w obec prawa?
— Najzupełniej, ponieważ prawo na nie zezwala, jeżeli