— Lat kilka.
— A w jakim mieście?
— W Portsmouth.
— Byłeś tam w obowiązku?
— Nie pani; miałem miejsce w kantorze morskich ubezpieczeń.
— Od jak dawno jesteś w Paryżu?
— Od czterech lat.
— A u kogo służyłeś?
— U bogatego Amerykanina pana Daniela Webster na polach Elizejskich przy rogu ulicy Kolizeum.
— Dla czego oddaliłeś się od niego?
— Bo wracał do Ameryki, a ja chciałem pozostać w kraju.
— A potem gdzie byłeś?
— U sir Wiljama Douglas Abberouhy, przy ulicy św. Honorjusza, który zwinął swój dom i wyjechał w podróż na około świata.
— Pokaz mi teraz twoje świadectwa.
Ireneusz wydobył z kieszeni papiery „pożyczone“ przez Jana Czwartka od Laurenta i podał Klaudyi, która je przejrzała z uwagą.
Świadectwa te zawiarały wielkie pochwały. Nie można było żądać lepszych.
— Widzę, wyrzekła, że się nazywasz Franciszek Laurent?
— Tak, ale zazwyczaj nazywają mnie tylko Laurent, to brzmi bardziej po pańsku.
— Jaką pobierałeś pensję w ostatnim miejscu swych obowiązków?
Mechanik wymienił cyfrę, za wygłoszeniem której Klaudja aż podskoczyła na krześle.
— Sir Wiljam Douglas Abberouhy musiał być niesłychanie bogatym, odpowiedziała. Ja posiadam o wiele mniej-
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/615
Ta strona została skorygowana.