Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/617

Ta strona została przepisana.

— Rachuję na to. Powiedz mi, czy jesteś wolnym?
— Zupełnie.
— Niemasz ani żony, ani dzieci?
— Nikogo.
— Odkąd możesz objąć u mnie obowiązek?
— Odkąd pani rozkaże.
— A więc jutro rano, od dziewiątej.
— Będę punktualnym.
— Zwracam ci świadectwa, a to przyjm na zadatek. Tu Klaudja wsunęła w rękę Ireneuszowi trzy luidory.
Mniemany kamerdyner drgnął, dotknąwszy złota tej kobiety uważanej przezeń za zbrodniarkę, ale nie dał poznać po sobie tego co się w nim działo. Podziękował, schował do kieszeni świadectwa Laureata i odszedł.
Schodząc ze schodów myślał sobie:
— Czy owa pani Dick-Thorn jest rzeczywiście zbrodniarką lub też Jan Czwartek złudzony został podobieństwem? Oto zagadka jaką rozwiązać muszę!...
Obecność Henryka de la Tour-Vandieu na ulicy Berlińskiej, zarówno go zdziwiła. Czy ów młodzieniec bywał tam jako przyjaciel lub też jako adwokat?
Nie mogąc rozwiązać tej tajemnicy, postanowił nie myśleć o niej. Osiągnął cel zamierzony, otrzymał miejsce w domu Klaudyi, to było główną rzeczą. Odchodził zupełnie zadowolony.
Klaudja Varni zajęta rozmową z mniemanym Laurentem, po jego odejściu wróciła do swoich myśli. Na jej twarzy ukazał się wyraz srogiej radości, poszeptywała z cicha:
— Wszystko idzie dobrze!... Sam Henryk dostarczy mi broni do zwalczenia swojego przybranego ojca. Będę miała w swojej mocy Jerzego, dzięki obronie, jak niegdyś go miałam za pomocą miłości. Ten młody człowiek skutkiem interesów, będzie częstym gościem w mym domu. Oliwja jest ładną... zwróci na nią uwagę, i pomimo swej wielkiej mi-