Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/619

Ta strona została przepisana.

nadzieję że jej choroba nieprzedstawia nic niebezpiecznego i że jakieś lekkie lekarstwo wystarczy do jej usunięcia. Pańskie zdolności przytem są tak ogólnie znane!...
— Mówiono pani widać o mnie zbyt łaskawie.
— Powiedz pan z zachwytem. A! masz pan licznych przyjaciół i wielbicieli.
— Pan Henryk de la Tour-Vandieu przedewszystkiem do ich liczby należy.
— Tak jest, on mojemu sercu najbliższym ze wszystkich. Kochamy się od lat pacholęcych.
— Właśnie to samo mi powiedział będąc u mnie przed godziną i oznajmując pańską wizytę.
— Był u mnie na śniadaniu gdy list pani otrzymałem. Dowiedziałem się że wybór padł na niego i jeżeli pani ma zamiar powierzyć mu jaką ważną sprawę, to mogę jej tylko powinszować, gdyż każda sprawa której się podejmie mój przyjaciel, może być z góry uważana za wygraną. Powodzenie jego dorównywa zdolnościom, a to niemałą jest rzeczą.
— Pan de la Tour-Vandieu, zdaje się lubić zawód który sobie obrał?
— Tak jest; inaczej nie zostałby był adwokatem. Położenie jego jest niezależnem. Zapewne, pani wiadomo, że jest jedynakiem, a jego ojciec posiada olbrzymi majątek.
— Wiem o tem panie, odparła Klaudja. Osoba, która mi mówiła o panu Henryku w sposób najbardziej pochlebny, wspomniała że on nie żyje bynajmniej w zgodzie z swym ojcem.
— Tak, przekonania ich różnią się wiele, rzekł Edmund lecz bliższych szczegółów nie wiem w tej mierze. Znam bardzo mało księcia Jerzego i od chwili przedstawienia mnie jemu przez Henryka, nie widziałem go więcej. Przepaść nas rozdziela! Pan de la Tour-Vandieu, książę, senator i bo-