Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/636

Ta strona została przepisana.

Zważając na wszystko, a mówiąc jaknajmniej, Ireneusz od chwili objęcia obowiązków, studjował wszelkie szczegóły z uwagą.
Nic jednak podejrzanego nie obudziło jego nieufności. Postępowanie Klaudyi, było takiem, jak każdej dobrej kochającej matki, myślącej o zamęściu swojego dziecka. Żaden ślad nie zdradzał w niej byłej kurtyzanki i wspólniczki morderstwa na moście de Neuilly.
Widząc to Ireneusz, mówił sobie:
— Czekajmy cierpliwie! — Jakieś dziwne podobieństwo rysów twarzy musiało złudzić Jana Czwartku.
Każdego rana szedł Moulin na róg Berlińskiej ulicy na umówione spotkanie ze starym rzezimieszkiem, trwającym niezachwianie w swoim przekonaniu pomimo przeczących rezultatów obserwacyi Ireneusza i kończył rozmowę temi słowy:
— Oczekuj!... bądź cierpliwym.
Lekka choroba córki Klaudyi trwała bardzo krótko. Dzięki trafnej kuracyi doktora Edmunda Loriot, jasnowłose dziewczę było zdrowszem i piękniejszem niż kiedykolwiek.

VI.

Młody lekarz na proźby pani Diek-Thorn, przychodzi! dość często. Spodziewał się spotykać tu wiele osób i zawiązać z niemi stosunki pożyteczne dla swojej przyszłości, co Ireneusz znajdował być zupełnie naturalnem.
Nie znł on przedtem doktora i niedomyślni się nawę że ten miody człowiek z fizjognomją poważną a smutną W chał Bortę tak gorąco i pragnął z nim Się właśnie zapoda.
Pani Dick-Thorn oznaczyła już dzień mający się odbyć