mierzyć im cios stanowczy, a moja tutaj obecność daje mi niezmierną przewagę. A zatem książę powrócił chyba?
Wszystko to wkrótce sprawdzimy.
Tu Ireneusz podzielił zapraszające listy na trzy kategorje. Jedna z nich część miała być wrzuconą do pocztowej skrzynki, druga przesłana według adresów przez służącego, a trzecią postanowił sam zanieść na ulicę św. Dominika.
Około drugiej, udał się na przedmieście Saint-Germain.
Ten sam odźwierny z którym rozmawiał przed kilkoma dniami, powiadomił go że książę niepowrócił jeszcze z podróży, i że niewiedzą kiedy przyjedzie.
— Zostaw pan ten list, dodał, każę go położyć w gabinecie księcia, gdzie za przybyciem zastanie go wraz z innemi. Młody zaś nasz pan Henryk odbierze swój list dziś wieczorem.
Ireneusz zostawił listy i odszedł przekonany, że pani Dick-Thorn zna bardzo mało księcia Jerzego, i że z grzeczności tylko posłała mu zaproszenie. Korzystając ze swej bytności na przedmieściu Saint-Germain, wstąpił na chwilę do Berty, a niemając jej nic ważnego do powiedzenia, wkrótce powrócił do domu.
∗
∗ ∗ |
W obronnem mieszkaniu starego księcia przy ulicy Pot-de-fer nic się nie zmieniło.
Ukrywający się pod nazwiskiem Fryderyka Bérard, dręczony straszliwemi obawami, jakie wzrastały z każdą chwilą zakrawając na jakąś manję, oczekiwał z gorączkową niecierpliwością godziny, w jakiej będzie mógł bez niebezpieczeństwa zjawić się w pałacu przy ulicy św. Dominika i rachował coraz więcej na Théfera, że mu to ułatwi jakim bądź sposobem.