Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/650

Ta strona została przepisana.

— A więc, zaczął inspektor policyi, dla przywrócenia spokoju waszej książęcej mości, potrzeba usunąć ze świata Bertę Leroyer?
— Trzeba... nieodwołalnie.
— Usuńmy ją zatem.
Jerzy westchnął jak człowiek uwolniony od wielkiego ciężaru.
— Trzeba tu bardzo postąpić zręcznie, mówił dalej Thefer i osłonić nas obu, gdyż książę odtąd staje się moim wspólnikiem i jednakie niebezpieczeństwo nam obu zagrażać będzie.
— Możesz wybierać sposób działania, nie będę cię w niczem krępować, ani się mięszać do niczego. Przystaję zawczasu na wszystko.
— To wystarcza! Zabiorę się natychmiast do dzieła.
— Rób jak chcesz. Spełnienie mojej obietnicy może zaraz nastąpić:
— Ufam słowu waszej książęcej mości, lecz różne okoliczności mogą nas „po wypadku“ rozłączyć.
— Chciałbyś więc mieć swój majątek w ręku? to słuszne. W ten dzień zatem w którym mi przyjdziesz powiedzieć: „Wszystko gotowe!... Mamy już Bertę Leroyer... Jutro zostanie usunięta,“ i złożysz mi dowody na to co mówisz, — wręczę ci czek, na okaziciela wystawiony na dwakroć sto tysięcy franków, do mojego bankiera.
— Dobrze; lecz teraz na — poprowadzenie tej sprawy potrzeba mi pieniędzy.
— Dużo?
— Jaknajwięcej.
Jerzy otworzywszy w biurku szufladę, wyjął z niej paczkę banknotów i dał ją agentowi.
— Dziękuję; rzekł tenże. Może książę na mnie polegać i spać spokojnie.