Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/653

Ta strona została przepisana.

furtką, jaką, miał otworzyć, Loriot prawdopodobnie byłby się zdrzemnął po jego odejściu. Gdy jednak pasażer zaczął coś „kręcić,“ dorożkarz zwrócił na niego uwagę i oddał się poglądaniu.
Klucz zaskrzypiał w zamku. Drzwi się otworzyły.
Jerzy znikł z przed oczu Loriota i znalazł się w obszernym ogrodzie. W pośród ogrodu wznosił się pawilon, którego okna szczelnie okienicami pozamykane były.
Ośm wschodów prowadziło do wejścia.
Książę Jerzy wszedł, i za pomocą drugiego klucza otworzył przedsionek.
Zapaliwszy zapałkę, zaświecił stojącą tam latarkę, a zbliżywszy się do ściany, nacisnął sprężynę ukrytą w obiciu. Drzwi otworzyły się natychmiast odkrywając przejście do gabinetu w pałacu przy ulicy św. Dominika.
Zeszedł kilkadziesiąt stopni wiodących na dół, wsunął się w wązki korytarz, a otworzywszy drzwi drugie, przebył ze trzydzieści schodów prowadzących w górę a wysłanych grubym dywanem dla stłumienia odgłosu kroków, a naciskając powtórnie sobie tylko wiadomą w murze sprężynę, otworzył drzwi do swego pałacowego gabinetu.
Upewniwszy się że szczelnie pozamykane okienice nie przepuszczają najmniejszego światła, zapalił dwie świece stojące na biurku przed którym zasiadł zabrawszy się do przeglądania nagromadzonego stosu dzienników i listów.
Najprzód zaczął przeglądać listy przybyłe wczoraj.
Było ich pięć, lecz żaden nie był lakiem zapieczętowany.
Wydostał z szafki małą srebrną maszynkę, pod którą zapalił lampę spirytusową.
Po kilku sekundach woda w maszynie zawrzała, para zaczęła się wydobywać, pan de la Tour-Vandieu umieścił jeden z listów nad parą, a skoro guma zwilżała, wziął nóż do