Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/657

Ta strona została przepisana.

— Pani Dick-Thorn, wyrzekł po chwili. Czy znane jest księciu to nazwisko?
— Bynajmniej, po raz pierwszy je słyszę.
— Cóż książę o tem sądzi?
— Jestem przekonany że pod tem nazwiskiem ukrywa się kobieta poszukiwana napróżno przez ciebie i twoich agentów w Paryżu i Londynie.
— Klaudja Varni? wykrzyknął Théfer.
— Tak, Klaudja Varni, która widocznie wyszła za mąż w Anglji i teraz staje przedemną groźna i straszna!
— Ten ręczny dopisek odnoszący się do mojego syna, ma na celu skłonienie ranie do przyjęcia zaproszenia podniecając moją ciekawość. Przeczuwam chytrą zasadzkę.
Thefer zadumał głęboko.
— A więc ona nie wie o udanym wyjeździe waszej książęcej mości?
— Zdaje się że nie wie. Co teraz robić?
— Przekonać się najprzód potrzeba, czy przypuszczenie księcia, nie jest mylnem i czyli pani Dick-Thorn jest rzeczywiście Klaudją Varni. Potem zobaczymy.
— Jakże się o tem dowiedzieć?
— Niechaj się książę o to nie troszczy. Ja się tem zajmę. Jutro wiedzieć będziemy. Na teraz chodzi o co innego... Czy zamiar o którym mi książę wspominał trwa bez zmiany?
— Co do Berty Leroyer?
— Tak. Bardziej niż kiedykolwiek... Nie będę spokojnym dopóki ta dziewczyna usuniętą nie zostanie.
— W chwili gdy wasza książęca mość zadzwonił, nie spałem, i rozmyślałem właśnie nad wynalezieniem praktycznego sposobu dla dopięcia zamierzonego celu.
— I znalazłeś go?
— Prawie.