Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/659

Ta strona została przepisana.

Wsiadłszy potem w dorożkę, pojechał do angielskiej ambasady.
Jego stanowisko inspektora tajnej policyi, otwierało mu drzwi wszędzie.
— Czego pan sobie życzy? zapytał urzędnik, którego obowiązkiem było wizowanie paszportów.
— Przychodzę prosić, o objaśnienie względem pewnej osoby, która jak się zdaje będąc francuskiego pochodzenia, wyszła za mąż za Anglika i teraz bawi w Paryżu.
— Czy pan jesteś urzędownie upoważnionym do tego zapytania?
— Tak, urzędownie, przez pana prefekta.
— Czy wspomniona osoba jest skompromitowaną lub popełniła jakie przestępstwo we Francyi?
— Niemogę panu odpowiedzieć na to zapytanie. Działam z rozkazu moich zwierzchników, nie badając szczegółów.
— Nazwisko tej osoby?
— Pani Dick-Thorn.
— Dick-Thorn? powtórzył urzędnik. Wdowa po angielskim przemysłowcu zmarłym przed kilkoma miesiącami. Po przybyciu do Paryża złożyła tu paszport, i zdaje mi się że go dotąd nie odebrała. Będę więc mógł panu prawdopodobnie dostarczyć potrzebnych wiadomości.
Tu zbliżył się do szafy z przegrodami i jedną z nich otworzył.
— Oto jest paszport pani Dick-Thorn, wyrzekł po chwili, wdowy po Franciszku Wiljanie Dick-Thorn, poddanym angielskim, z domu Klaudji Vąrni, pochodzenia francusko-włoskiego.
— Tę... to! — wykrzyknął z radością Théfer.
— Podróżującej z córką Oliwją, czytał dalej urzędnik. Oto jedyne szczegóły jakich mogę panu udzielić.