Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/661

Ta strona została przepisana.

— Nieznasz jej!... Ona jest zdolną, do wszystkich zbrodni i występków!... To szatan na ziemię zesłany!
— Raz jeszcze proszę, zastanówmy się trzeźwo nad położeniem zamiast się przerażać. Klaudja Varni zna swoją bezsilność. Widocznem to jest z brzmienia jej listu.
Jerzy podniósł głowę.
— A to jakim sposobem? zapytał.
— Ten list jest podpisany, mistress Dick-Thorn, mówił dalej agent. Ta która go pisała, sądzi więc że książę nieprzyjąłbyś zaproszenia Klaudyi Varni, i że niewdzięcznością byłoby z jej strony zdradzić swoją obecność w Paryżu. Te kilka wierszy przypisku nakreślonego odmiennym charakterem, ma za cel podnienić ciekawość waszej książęcej mości i skłonić do przyjścia na zebranie u pani Dick-Thorn. Klaudja używa podstępów dla ściągnięcia księcia do siebie, a więc czuję bezsilność narzucenia swej woli, swoich rozkazów. Zatem my jesteśmy od niej silniejsi.
Pan de la Tour-Vandieu potrząsnął głową z niedowierzaniem.
— Tak! jesteśmy od niej silniejszymi, powtórzył agent. Gdyby ta kobieta miałe skuteczną broń przeciw nam, to przyszłaby wprost do pałacu na ulicę świętego Dominika narzucić księciu swoją obecność i swoje warunki. Tego wszelako nie czyni. A więc książę musisz zjawić się u niej i przedstawić jej swoje „ultimatum?
— Ależ to niepodobna!
— A jednakże tak być musi!... Jest to koniecznem!
— Jakto? chciałbyś żebym poszedł na tę zabawę na której wpadłbym niezawodnie w jaką zasadzkę obmyśloną na moją zgubę?
— Ja sobie inaczej układam te odwiedziny u pani Dick-Thorn. Obecność księcia na tym wieczorku byłaby niezręcznością, bo cały świat dowiedziałby się natenczas, że ów wyjazd był udaniem.