Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/662

Ta strona została przepisana.

— A więc rozwieź mi tę zagadkę.
— Wszakże w obecnej chwili książę Jerzy de la Tour-Vandieu nazywa się Fryderykiem Bérard?
— Tak jest.
— A więc to ów mieszczanin Fryderyk Bérard zamieszkały przy ulicy Pot-de-fer przedstawi się pani Dick-Thorn i w tych warunkach nie obawiając się zasadzki i mogąc mówić swobodnie; dowie się czego Klaudja Varni żąda od księcia de la Tour-Vandieu.

X.

Oczy Jerzego radością zabłysły.
— Ha! masz słuszność... odrzekł. Dobrze mówisz.
— Mam słuszność na pewno. Odsłaniając podstęp przeciwnika, zadając mu cios pierwszy, zapewniamy sobie zwycięztwo. Będziemy w stanie zwalić ów gmach tak zręcznie zbudowany. Pani Dick-Thorn rachuje na obecność waszą książę podczas owego wieczoru. Tegoż samego rana przed balem, wasza książęca mość zaskoczy ją niespodzianie swym ukazaniem się u niej.
— Pójdę! — zawołał Jerzy, odzyskując energję.
— A niech książę niezapomina, że jeżeli Kladja Varni zechce go straszyć, to będą tylko czcze widma i pogróżki. Estera Dérieux jest obłąkaną i oddzieloną od świata, Ireneusz Moulin nieobecny, a co do Berty Leroyer..! Tu przerwał i zamilkł.
— A co do Berty Leroyer? pochwycił Jerzy.
— Tej, niema się co obawiać, dokończył krótko Théfer, i pożegnawszy się, wyszedł pozostawiając starca w rozmyślaniu nad bliskim widzeniem się swoim z Klaudją.