Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/664

Ta strona została przepisana.

przy nim, gotowała śniadanie dla miejscowych mieszkańców, to jest dla trojga służących, kelnera i właściciela krępego, tłustego mężczyzny, królującego za bufetem zastawionym kieliszkami, kuflami i butelkami.
Agent zbliżył się do niego.
Gospodarz uchylił czapkę zapytując:
— Co pan sobie życzy?
— Dostać jaknajprędzej śniadanie, bom głodny.
— Może potrawkę z królików? zawołała od komina kucharka.
— To byłoby nie złe, dodał gospodarz. Ale widzi pan oprócz Niedzieli i dni świątecznych w które miewamy tłum gości, trzeba zamawiać naprzód potrawkę z królików.
— Nie chodzi mi koniecznie o tę potrawkę, odparł śmiejąc się Théfer. Dwa jaja i kawałek jakiej pieczeni wystarczy.
W tej chwili podam, rzekła jedna ze służących, rozkładając obrus i naczynie. A jakiego wina mam podać? — miarkę czy butelkę?
— Butelkę starego Bourgunda.
Gospodarz sam zeszedł do piwnicy, sapiąc jak foka, i po chwili ukazał się z butelką w ręku.
— Oto winko... rzekł, lepszego nie znajdziesz pan w żadnej restauracyi. Théfer usiadł, ukroił spory kawał cielęciny i napił się wina.
— Nie wiesz pan czy mógłbym znaleść w Bagnolet jaki dom do wynajęcia? zapytał gospodarza.
— Czy na jaki proceder?
— Nie; ot! tylko domek dla siebie, ażebym mógł przyjechać niekiedy i odpocząć. Dom z małym ogródkiem.
— Nie znajdziesz pan we wsi tu nic podobnego, alei jest tego dosyć na górze przed kopalniami, koło fabryki na-