Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/671

Ta strona została przepisana.

— Jaki?
— Przestrach.
— Dobrze, ale to śmiała łotrzyca, nie łatwo ją przestraszyć. Jak to zamyślasz uczynić?
— Postawię jej przed oczy niespodziewanie scenę, której niemogła zapomnieć, tę straszną scenę, jaka miała miejsce w nocy dnia 24 Września 1857 roku.
— Trzeba by chyba zaprowadzić ją na most de Neuilly, a to trochę za daleko i niezbyt dogodnie.
Moulin wzruszył ramionami.
— Zobaczy tę scenę we własnym domu, odrzekł, jaśniejącym światłem i pełnym gości.
— A! to byłoby doskonałe! zawołał Jan Czwartek, ale twój pomysł zdaje mi się być niemożebnym do wykonania. Jak bowiem przedstawić kobietę przebraną za woźnicę? to jest jej własną osobą, płatnego mordercę, tego który płacił, doktora i dziecko?
— Łatwo to wszystko da się przedstawić. O godzinie pierwszej w nocy aktorzy odegrają komedyjkę, potem nastąpią żywe obrazy, a później ten zbrodniczy epizod.
— Zaczynam rozumieć i przyznają że to pomysł djabelnie zręczny. Jeżeli pani jest winną, to się przestraszy, i zdradzi ją jej pomięszanie.
— Uważasz więc że myśl dobra?
— Doskonała, ale kto będzie przedstawiał tę osobę?
— Ja będę mordercą tym, który płaci, ty wynajętym mordercą.
Jan Czwartek wzdrygnął się, ale nic nie odrzekł ani słowa.
Ireneusz mówił dalej: