Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/676

Ta strona została przepisana.

jakiego zacnego chłopca, który będzie ciebie godnym. Pokochasz go, on ciebie nawzajem; zostaniesz jego żonę, i będziesz szczęśliwą...
Słysząc to Berta, śmiertelnie pobladła, a przycisnąwszy serce obiema rękami:
— O! gdybyś pan wiedział jaką boleść mi sprawiasz mówiąc w ten sposób!... wyrzekła. Nie próbuj wskrzeszać we mnie zamarłych nadziei, niepodobnych do urzeczywistnienia. Nie wyjdę nigdy na mąż...
Moulin boleśnie został zdumiony raptowną zmianą twarzy dziewczęcia.
— Nigdy? zapytał. Czy to przysięga złożona matce, zmusza cię ku temu?
— Przysięga złożona samej sobie.
— Ależ to niedorzeczność!...
— Dotrzymam jej jednak.
— Berto, droga siostro, jedyna przyjaciółko, dla czego to ukrywasz przedemną?
— Nie żądaj pan abym mu powierzyła tę tajemnicę...
— Po cóż mam pytać, gdy odgaduję. Kochasz, jesteś zakochaną.
Dziewczyna pochyliła głowę w milczeniu.
— Twe smutki, twoje zniechęcenie, twoje łzy nie są wywołane sieroctwem jedynie. Serce twoje jest pełnem miłości, której zmuszoną byłaś nakazać milczenie dowiedziawszy się o tajemnicy hańbiącej pamięć twojego ojca. Wszakżem dobrze odgadł nieprawdaż?
— Odgadłeś pan w rzeczy samej.
— I mówisz że dla ciebie szczęście już nie istnieje? Co do tego, mylisz się, upewniam. Co bądź nastąpi, jeżeli ten którego kochasz jest uczciwym człowiekiem, niezawacha się nadać ci swojego nazwiska.
— Niestety! ten którego kocham, jest uczciwym czło-