trzeba. Odnalazłem moją trucicielkę... Jest bogatą... Pragnę jej majątku... Pragnę zemsty!
Orzeźwiony powiewem nocnego wiatru, wstał, przeszedł wierzchem drewniane ogrodzenie, i w pół godziny potem wchodził do swego mieszkania przy ulicy Vinaigriers.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
— Ireneusz Moulin, ów znany nam mechanik przybyły z Londynu, postanowił sobie odnaleść rodzinę Pawła Leroyer swego dawnego opiekuna.
Jeden z wysłanych przezeń w tym celu agentów, po długich poszukiwaniach, przyszedł pod „Srebrnego Kruka“, jak sobie przypominamy dla złożenia sprawozdania, w chwili zajścia tamże policji i ujęcia Szpagata wraz z byłym notariuszem.
Otrzymane przezeń wskazówki pozwalały wnosić na pewno, iż wdowa po skazanym zmieniła nazwisko, ponieważ dzieci mniemanej pani Monestiei miały takie imiona jak dzieci pani Leroyer.
Nazajutrz rano, tak jak to było ułożonem tenże posłaniec przyszedł do hotelu pod „Blachą“ i oba z mechanikiem udali się do wskazanego domu gdzie mieli otrzymać nowe objaśnienia.
Odźwierny tegoż domu z całą uprzejmością oddał się na usługi pana Moulin, i opowiadał szczegółowo na zadawane sobie pytania.
Z tych odpowiedzi wypływała pewność, że pani Monastier i pani Leroyer, były jedną i tąż samą osobą, nieszczęściem jednak osoba ta wyprowadziła się od roku, niepozostawiwszy nowego adresu.
Wszelki ślad zatem niknął bezpowrotnie, nić przewodnicząca, nagle się zrywała.