Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/682

Ta strona została przepisana.

Berta drgnęła na to zapytanie, zarumieniła się, a potem pobladła.
— Nie... panie Edmundzie, odpowiedziała. Są rzeczy których się niezapomina. Silną moją niewinnością, żałuję że rozłączyło nas tak obelżywe posądzenie... Pamiętam wszystko!... Nic nie zapomniałam.
— A więc mnie pani musisz nienawidzieć?... wyszepnął młodzieniec, kryjąc łzy gwałtem mu się cisnące do oczu.

XIV.

— Dla czego miałabym pana nienawidzieć? odpowiedziała Berta. Mam dobrą pamięć na wszystko. Pamiętani zniewagę, lecz pomnę i poświęcenia jakie ją poprzedziły. Żałuję tylko pana...
— Żałujesz mnie pani? zawołał Edmund.
— Z głębi serca... upewniam!
— A jednak tak łatwo było nieodmawiać mi wytłumaczenia, o które prosiłem.
— Nie miałam prawa tłumaczyć się przed panem. Należało się zadowolnić danym przezemnie słowem.
— A teraz powiesz mi to czego się domyśliłem, to o czem wiem?
— To o czem pan wiesz? powtórzyło dziewczę z przestrachem, bledniejąc na myśl iż doktór zna jej tajemnice. A cóż pan wiesz takiego?
— Nic stanowczego, odparł Loriot. Wiem że cię kocham nad życie. Pragnąc dowiedzieć się o tem, czegoś mi powiedzieć niechciała i odkryć powód twego upornego milczenia, zrozumiałem żem cię obwiniał niesprawiedliwie i że jakiś nieszczęsny fatalizm obrócił przeciw tobie twoje po-