Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/683

Ta strona została przepisana.

święcenie. Odgadłem że tu chodziło o jakąś tajemnicę, której wyjaśnić niemożesz i że jeździłaś na plac Królewski nie dla widzenia się z kochankiem, ale dla ocalenia człowieka, przyjaciela twojej rodziny, zagrożonego jakimś ciosem, który odwrócić miałaś nadzieją. Udałem się do tego człowieka aby od niego otrzymać wytłumaczenie, zażądać od niego przysięgi jakiej by mi nieodmówił na pewno. Niemogłem się jednak z nim widzieć ponieważ wyjechał z Paryża. Postanowiłem więc czekać do jego powrotu, ale na to zabrakło mi odwagi. Czułem że umieram zdala od ciebie. Nie obliczyłem się z tem co czynię. Poznałem że muszę cię widzieć koniecznie. Przyszedłem więc. I oto jestem!
Tu zamilkł.
Berta słuchała go ze spuszczonemi na dół oczyma.
— Ireneusz Moulin jest uczciwym człowiekiem, zaczął po chwili młody doktór, wierzę w to, ponieważ najlepszy mój przyjaciel o tem mnie zapewnił. Ulitowałby się więc nad moją rozpaczą i bez wachania złożyłby mi przysięgę, na dowód żem niesłusznie posądzał ciebie. Wyjawił by mi jaki powód sprowadził cię do jego mieszkania owej nocy...
Bo przecież byłaś u niego... Wszak prawda?
— Tak, byłam rzeczywiście u Ireneusza Moulin, odpowiedziała spokojnie dziewczyna, lecz pozwól mi pan powiedzieć, że uważam pańskie postępowanie bardzo niewłaściwem i jego wyznania wydają mi się być bardzo dziwnemi!... Jakto? gotów pan jesteś uwierzyć zapewnieniom obcego człowieka, a mnie uwierzyć niechciałeś? Chcesz zaufać słowu pana Moulin, a mojem słowom zaufać niemogłeś? Jeżeli jak pan mówisz, kochasz mnie, to zaiste, masz sposób kochania szczególnie ubliżający...
— A więc pani tego nierozumiesz, zawołał Loriot, że ta głębokość mojej miłości czyni mnie niesprawiedliwym, podejrzliwym, okrutnym! — Uwierzyłbym panu Moulin, bo w obec mężczyzny będę miał prawo zażądać dowodów. A