Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/688

Ta strona została przepisana.

była nieufność. Zaczekam dopóki nie osiągniecie zamierzonego celu i pomnijcie że gdyby kiedykolwiek potrzeba by wam było do pomocy człowieka gotowego na wszelkie poświęcenia, ja nim będę!...
— Wiem o tem i rachuję na pana, odrzekł Ireneusz ściskając dłoń doktora.
— Nie ujrzę cię więc Berto, mówił Loriot zwracając się do dziewczęcia, nie ujrzę, aż gdy mnie sama przywołasz, ale od dnia dzisiejszego jesteś już moją żoną, w obliczu Boga.
I ucałowawszy drżące ręce Berty, wyszedł z pokoju, gdzie się odbywała ta wzruszająca scena.
— Widzisz moje dziecię, rzeki do niej natenczas, Moulin, że miałem słuszność mówiąc, iż nie trzeba tracić nadziei. Doktór jest uczciwym człowiekiem i kocha cię szczerze. Sądzę, że lepiej byśmy uczynili wyjawiając mu zaraz naszą tajemnicę.
— Nie! — nigdy!... zawołała z przestrachem dziewczyna. Gdyby się nie udały nam nasze plany, niechciałabym ażeby wiedział kiedykolwiek jaką śmiercią umarł mój ojciec.
— Niech się więc stanie według twojej woli. Wszak mam nadzieję, że nam się powiedzie. A teraz odchodzę. Nie zapomniałaś moich poleceń?
— Pamiętam wszystko. Pojutrze, o wpół do jedenastej wieczorem, przyjedzie po mnie powóz. Zejdę ząwoalowana i pojadę na Berlińską ulicę do pani Dick-Thorn.
— Gdzie ja będę na ciebie oczekiwał. A gdyby mnie nie było w chwili twojego przyjazdu, wystarczającem będzie gdy powiesz, że jesteś śpiewaczką i przybywasz dla wzięcia udziału w koncercie.
— Dobrze; niezapomnę.
— Do widzenia zatem, bądź dobrej myśli.
Tu pożegnawszy Bertę, wyszedł.