Strapiony, ale nie zniechęcony tem mechanik, rozmyślał co teraz czynić mu należy?
Jego usilne peszukiwania, miały powód dwojaki. Pragnął odnaleść panią Leroyer, aby przedewszystkiem okazać jej swoją niewygasłą wdzięczność, i przyjść z pomocą w razie potrzeby, gdyby, co rzecz prawdopodobna, znajdowała się w trudnym położeniu, jakoteż zakomunikować jej pewne odkrycie, jakie udało mu się pozyskać w Londynie, dzięki któremu miał nadzieję powrócenia czci niewinnie straconemu.
Nazajutrz po dniu w którym ostatnie jego usiłowanie spełzło bez skutku, wyszedł bardzo rano z hotelu pod „Blachą“ i udał się na cmentarz Montparnasse. Postanowił odszukać tam grób swego dawnego pryncypała.
Pani Aniela Leroyer nie wątpił o tem, przychodzi tam zapewne jak niegdyś modlić się na tym grobie a z tąd spodziewał się ją tam spotkać.
Przez tyle lat jednak, urządzenie cmentarza uległo znacznym zmianom. Nowy porządek został tam zaprowadzony. Krzewy powyrastały w wyniosłe drzewa, rzucające cień na marmurowe pomniki a obszerne aleje zastąpiły wązkie niegdyś ścieżynki.
Przebiegając cmentarz przez dwie godziny w różnych kierunkach mechanik nie odnalazł skromnego nagrobku Pewła Leroyer.
— A jednak istnieć on musi!... mówił sobie. — Zakupiono grunt na własność, wiem o tem, gdy na żądanie rodziny oddano jej ciało straconego. Niepodobna ażeby wdowa ten grób zaniedbać miała, pozwoliwszy pochować drogie sobie szczątki, gdzieś pod krzewami. Zacna ta kobieta zapomnieć nie mogła o męczenniku, którego tyle kochała! Jedyny jeszcze pozostaje mi środek, udać się o wskazówki do biura cmentarnego zarządu.
To mówiąc, zwrócił się ku budynkowi, mieszczącemu te biura.
Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/69
Ta strona została skorygowana.